niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 7

Wyjeżdżamy z placu zabaw i zapuszczamy się w głąb miasta, gdzie ulice są coraz równiejsze a drogi bardziej zadbane.
Nagle czuję uderzenie gorąca i obraz mi się zamazuje. Klnąc pod nosem opieram się o pierwsze lepsze drzewo walcząc z narastającymi nudnościami.
Ryan podjeżdża do mnie i podtrzymuje mnie za łokieć.
- Wszystko dobrze ?Przepraszam może nie powinienem...
- Nie, wszystko okay. Po prostu nie mam kondycji.
Chłopak mrurzy przez chwile swoje stalowe oczy. I podaje mi swoją butelkę z wodą. Upijam większy łyk i silę się na uśmiech.
- Kiedyś dużo ćwiczyłam to jakoś dawałam radę na w-fie i w ogóle, a teraz jestem zmęczona po wejściu na 1 piętro.
Ryan patrzy się na mnie chwilę.
- Wiesz, że to widać ?
- Co ?
- To, że kiedyś ćwiczyłaś. Masz dobrze zbudowane nogi.
Parskam śmiechem.
- Czy ty właśnie przyznałeś się, że gapiłeś się na moje nogi ?
Chłopak uśmiecha się półgębkiem i krzyżując nogi opiera się o barierkę na przeciwko mnie.
- Bardziej zawiesiłem chwilowo oko.
- Uhm, jasne- mówię odpychając się od drzewa i ruszając chodnikiem dalej w stronę centrum.
- Masz jakieś wątpliwości ?- krzyczy zza moich pleców Ryan. Domyślam się, że celowo mnie nie wyprzedza.
- Gdzie teraz kierowniku ?- pytam zatrzymując się przed pasami.
- Lubisz lody ?- staje koło mnie i przejeżdża ręką po zarośniętej brodzie. Uśmiecham się mimowolnie.
- Sprecyzuj to proszę- mowię pomału zjeżdżając z krawężnika.
- Waniliowe, czekoladowe...
- Dobra. Może być. Ale teraz ty prowadzisz. Nie możesz się wiecznie gapić na moją dupę.
- Ale szkoda.


- Czyli mamy podobne perspektywy na przyszłość. Odebrać dowód i iść do pracy.
- Ale ty może skończysz szkołę średnią. A ja ? Nie mam na to żadnych szans- mówi skubiąc farbę z zielonej ławki.
- Przestań pierdzielić- przerywam mu kończąc jeść wafelek od loda truskawkowego- może skończę tą durną szkółę, ale...z jakim wynikiem ? I tak mnie nie przyjmą na żadne dobre studia. Nawet nie rozważą mojego podania.
- Dlaczego ? To ma jakiś związek z...- przerywa jakby żałował że w ogóle zaczął mówić.
- Dokończ - ponaglał przeczesując ręką włosy.
- Ludzie dużo gadają...- patrzy mi w oczy- ile jest w tym prawdy Leslie ?
Chrząkam cicho dłubiąc bransoletkę na nadgarstku.
- Zależy ile wiesz- mowię odwzajemniając jego spojrzenie.
Nie odzywa się dłuższą chwilę.
Przymyka oczy i zaczyna cicho, prawie szeptem:
- Wiem o prostytucji, narkotykach...
- Nie złych masz informatorów- przerywam mu, bo boję się, że następna bedzie wzmianka o ciąży, a ja nie będę potrafiła skłamać.
- Bywa- uśmiecha się zaciskając usta i zawiesza się na chwilę- czyli to prawda ?
- To że byłam dziwką, tak. Ale narkotyków nogdy nie brałam ani nimi nie handlowałam.
- Dobra.
- Dobra- przedrzeźnianiam go.
- Fajnie to usłyszeć od ciebie.
- Dzięki.
Siedzimy przez chwilę w niezręcznej ciszy.
- Mogę teraz ja o coś spytać ?- przerywam milczenie.
- Wal.
- Kto to Payton ? I dlaczego miałaby się wkurzyć, że wyciągnąłeś te rolki ?
- A co zazdrosna jesteś ?
Prycham.
- Jasne.
- Payton to moja starsza siostra- wydusza z siebie jakby każde słowo sprawiało mu ogromny ból- może się wkurzyć o te rolki bo dostaliśmy je w tamtym roku od taty, a ona nie lubi jak rusza się coś czego się w życiu tknął.
- Gdzie jest twój tata?
- Nie żyje- mówi wyciągając papierosa i podpalając go czerwoną starą zapalniczką.
- Palisz?- pytam.
- Nie. Rzuciłem.
Podchodzę do niego i wyrywam mu szluga z ręki zaciągając się dymem.
Śmieje się pod nosem.
- A ty palisz ?
- Coś ty. Rzuciłam- wypalam do końca papierosa, kiedy znowu zaczynamy jechać.
- Przykro mi- mowię.
Chłopak obraca się do mnie marszcząc brwi.
- Z powody taty.
Obraca się z powrotem i troche przyspiesza.
- Serio ? A mi nie. Nie to że go nie kochałem, bo oddał bym wszystko za sekundę więcej spędzoną z nim, ale jestem na niego wkurzony, że zrobił to na własne życzenie narażając w dodatku całą rodzinę- parska nieszczerym śmiechem- a wszystko przez jedną paczkę narkotyków.
Nie wiem co mam mowić. Słowa chyba nie są tu potrzebne.
Wjeżdżamy na zapuszczony stary most pokryty grafiti z poprzyklejanymi na około tabliczkami ,, GROZI ZAWALENIEM. WSTĘP WZBRONIONY.
Ryan zatrzymuje się po środku. I zaczyna zdejmować kurtkę.
- Co ty wyprawiasz ? - krzyczę na tyle zeby przekrzyczeć szum wody.
- Jedynym sposobem na zapomnienie o życiu jest myślenie o tym czy zaraz się nie skończy.
- Jaśniej proszę.
- Skaczesz czy nie?
- Nie wzięłeś rano leków czy przed wyjściem się czegoś naćpałeś ?
- To i to- odpowiada zdejmując rolki i rzucając na nie kurtkę.
On chyba serio nie żartuje.
- Wyszłam gdzieś z psychopatą. Wymarzone popołudnie.
Ryan zdaje się tego nie słyszeć i wchodzi na skraj mostu. Ogląda się na mnie.
- Masz trzy sekundy na decyzję.
- Wal się.
- Raz.
Nie ruszam się z miejsca.
- Ale wiesz że ja i tak skoczę.
- A skacz se samobójco.
- Dwa.
- Trzy.
Ale wcale nie skacze tylko podbiega do mnie przerzucajac mnie sobie przez ramię i rozpina mi zapięcia od rolek. Kopię go i krzyczę, ale on mówi tylko przez śmiech:
- To był wybór między skaczesz sama a skaczesz z moją nie wielką pomocą.
- Ty dupku ! Ty cholerny psychopato ! Ty...
Nie kończę bo już lecę w dół i zapadam się w zimną, czarną odchłań.

....................................................................................................................
Ta da ! Jutro poprawię błędy ;-) jest juz poniedziałek ! Za 5 godzin wstaję do szkoły ! Ale rozdział napisać musiałam :-*
Czekam na wasze opinie <3







12 komentarzy:

  1. Jak zwykle wspaniałe ;*
    Ryan ty mój psychopato XD
    Weny życzę
    piorabydaleki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. WTF?!
    Serio?
    Naprawdę?!
    Ty zła kobieto ;-;
    Chociaż..
    Lubię go ^^
    Nawet bardzo ^^
    <5

    OdpowiedzUsuń
  3. Niedawno dotarłam do tego bloga i zostaje na wieczność <3 Wspaniale piszesz, czekam na kolejny rozdział i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Ryan życiem! Już go lubię! To co że jest trochę nietentego, co nie??? I z wstydem muszę się przyznać ale myślałam że Payton to chłopak....He.He.He. <3KC<3

    OdpowiedzUsuń
  5. ahahha, ale pozytywny rozdział!
    Fajnie że pogadali szczerze, ale nie fajnie że mu nie powiedziała o ciąży.. Teraz się zastanawiam czy nic jej nie będzie przez ten skok? Ale tak czy inaczej, uwielbiam Ryana. Taki osobisty psychopata na zawołanie :D
    Czekam na kolejny rozdział jak zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Rayan!! <3. Taki słodki, kocham ich razem. Tak szczerze ze sobą rozmawiają :). Ale końcówka to mocna! Gdybym to ja byla Leslie darłabym sie ile sil w gardle :p
    Rozdział na prawdę piękny <3.
    P
    Czekam i gorąco pozdrawiam!! :*
    palace-to-crumble.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudeńko! Mam nadzieję że szybko dodasz nowy rozdział!
    Może wpadłabyś do mnie? http://mroczne-miasto.blogspot.com/2015/03/prolog.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  8. Super,mega, wspaniały rozdział.
    Dawaj już następny.
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na rozdział 23 - Prezent i prawdziwe szkolenie.
    Wakerlings-life

    Jak coś to usuń ten spam! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajne zakończenie
    Nie ma to jak skakanie z mostu
    Świetna zabawa *___*
    Szczególnie w ciąży xD
    xxx

    OdpowiedzUsuń