czwartek, 26 lutego 2015

Prolog

Budzę gwałtownie i uderzam głową o lampkę nad łóżkiem. Patrzę na poszarzały budzik na parapecie masując sobie obolały punkt na czole. Nie chodzi. Oczywiście.
- Cholera !- krzyczę szukając swojego mundurka w szafce. Znajduję go pod grzejnikiem. Cały jest upaprany czymś różowym i lepkim. Biorę go w garść i wściekła ruszam do pokoju siostry.
Już świta. Czyli mamy nie ma w domu, a ja jestem spóźniona na angielski.
Pcham biodrem niebieskie obdrapane drzwi i podchodzę do okna odsłaniając roletę. Siostra jęczy nakrywając się szczelniej kołdrą. Zrzucam ją z niej i rzucam jej mundurek na głowę.
- Możesz mi łaskawie powiedzieć co to jest?- pytam z wściekłością.
Podnosi się z ociąganiem i ziewa.
- Twój mundurek?- jęczy.
- A czym jest uklejony?
- A skąd ja mam to wiedzieć? To nie moje !
Przewracam oczami.
- Ale to nie u mnie były koleżanki, które kochają grzebać w czyichś rzeczach, gdy nie ma ich właścicielki !- krzyczę.
- Oj daj se na luz, Les. Załóż coś innego. A to się spierze.
- Tak, bo tak jest najłatwiej !- przeczesuję ręką włosy- ubieraj się. Jesteśmy spóźnione-wychodzę trzaskając za sobą drzwiami.
Wkładam na siebie moje jedyne, sprane dżinsy i różowy sweter. Mam ewidentnie przerypane za brak mundurka.
Nie patrzę w lustro. Przez jedną noc piegi na pewno mi nie zniknęły a włosy nie zaczęły się kręcić. Upinam je tylko w koka i biorę z pod łóżka niebieski plecak z urwanym jednym ramiączkiem.
- Zoe pośpiesz się- mówię waląc pięścią w dzwi pokoju siostry.
Wychodzi po dłuższym czasie zaplatając na swoich brązowych włosach warkocza.
- Dłużej się nie dało?- pytam.
- To że ty o siebie nie dbasz to nie znaczy, że ja nie mogę.
Patrzę jak zbiega po schodach. Kiedy zaczęła się malować ? I kiedy tak urosła ? Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest już dzieckiem. Może nawet ma chłopaka ?
Wychodzi razem na ciepłe powietrze Cleveland. Idziemy ulicą, żeby nie wybić sobie zębów o nierówny chodnik. Tutaj i tak nikt nie ma samochodów.
- Les ?
- Hmm ?
- Wiesz gdzie jest mama ?- pyta Zoe zciszając głos.
- Nie zadawaj głupich pytań- warczę.
Nastaje chwila ciszy. Siostra nerwowo miętosi bransoletkę. Ja mam taką samą.
- Przepraszam- mówię w końcu- nie powinnam się na Ciebie denerwować. Tylko to drażliwy temat.
- Wiem.
Zoe jest młodsza o cztery lata.
Nie miała okazji spędzić tyle czasu z mama co ja. Nie wie co straciła bo tak na prawdę nie miała okazji jej poznać. Ale ja tak. Pamietam jak usmiechala się jak robiłyśmy razem ciasteczka. Nie ważne ze nie wyszły. I jak raz zabrała mnie na zakupy i kupiła najpiękniejsza i jedyna w moim życiu sukienkę. Wiem, że taka mama nigdy nie wróci. I za to jej tak bardzo nie nawidzę. Nie chodzi nawet o to, że nie znamy z Zoe swoich ojców. Ona zapewne też nie. Tylko o to że dała mi, choć nie dużo,powodów do tego zebym za nią tęskniła. I na to zebym codziennie płakała nad tym, że nigdy z powrotem nie poczuje sie kochana tak jak wtedy gdy była z nami częściej niż raz w tygodniu na jedną noc. W ogole kochana w jaki kolwiek sposób. Zoe nie ma powodów by jej nienawidzić. Ale nie wiem czy ona kiedyś miała szansę czuć się kochana. I wiem, że obie o tym marzymy.