piątek, 25 listopada 2016

Ogłoszenia parafialne

Moi kochani!- jeśli jeszcze tu jesteście- zapraszam was na mojego Wattpada- "Mayuan". W przeciągu najbliższych miesięcy będę tam "ulepszać" każdy rozdział Czuć po kolei, aż do końca, czyli do tych rozdziałów których nigdy nie opublikowałam. Jeśli macie ochotę, to mogę skończyć tą hostorię tutaj, na blogu, powiedzcie tylko słowo. Jestem do Waszej dyspozycji. :)

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 15

Gdy się ubieram ręce trzęsą mi się jakbym szła na skazanie. W pewnym sensie tak jest. Bo zaraz, gdy łapy Matthiewa znajdą się na moim ciele pewna część mnie umrze na zawsze.
Chwytam ten sam co zawsze zniszczony plecak i niąsąc buty w ręce po cichu schodzę ze schodów. Gdy dotykam zimnej klamki łzy zamazują mi cały obraz. Nie mogę tam nie iść. Matthiew ma pod sobą połowę stanowej policji. I tak mnie znajdą. A nie chcę żeby komuś kogo kocham coś się stało.
Wychodzę na dwór i zakładam szpilki. Gdy dochodzę na miejsce prawdopodobnie całą twarz mam już w rozmazanym makijażu, ale szczerze mi to wisi. Może teraz będzie lepiej ? Może teraz Mathiew będzie delikatniejszy wiedząc, że jestem w ciąży? A jak mu się nie spodoba to, że dziecko jest jego ? Jak postanowi się mnie pozbyć ?
A co z Zoe ? Ona zrozumie. Ale czy bedzie w stanie znowu mi wybaczyć ? Przeciez nawet się z nią nie pożegnałam.
I Ryan. Nie będzie mnie szukał. Mam nadzieję że nie.

Mathew podjeżdża chwilę później pod tylne wejście sklepu i wysiada z samochodu razem ze swoimi gorylami. Podchodzi do mnie szczerząc nie równe zęby.
- Cześć kotku. Cieszę się że przyszłaś- przygniata mnie do ściany swoim ciężarem, jego język zaczyna przesuwać się po moich zębach a ręce zsuwając sie coraz niżej po moim ciele. Staram się robic tak jak zawsze. Udawać że go tu nie ma. Nagle powietrze przecina głuchy odgłos strzału i jeden z ochroniarzy Mathiewa opada na beton. On sam chwyta mnie za madgarstek i warczy:
- Do samochodu- podczas gdy kolejne kule śmigają w powietrzu.
Potem widzę jego. Ryan wynurza się z za zakrętu i strzelając Mathiewowi w nogę krzyczy żebym uciekała. Biegnę więc za kolejny budynek a gdy Ryan do mnie dołącza rzucam się mu na szyję i szepczę:
- Przepraszam, Ryan. Kocham cię. Na prawdę- a łzy spływają mi po buzi.
Chłopak całuje mnie w czoło i odgarnia mi włosy z twarzy.
- Wiem, Les wiem- i ponownie mnie przytula.

*Ryan*

Wkładam pistolet za pasek i trzymając Lesslie za rękę idę w stronę samochodu mojej mamy  w której kazałem jej poczekać na wypadek gdyby coś nam się stało. Nie zaprzeczam że nie protestowała wiec musiałem ją zamknąć w aucie zanim zdążyła wysiąść.

Potem wszystko dzieje się strasznie szybko. Tuż przed nami staje samochód. Jego przednia szyba się otwiera i padają dwa strzały po których Lesslie osuwa się na kolana.






Hej! Przepraszam za najgorszy rozdział ever, ale to dlatego że dawno nic nie pisałam. Może kolejne wyjdą lepiej :( buziaki <3

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 14

Po czym przestałam słuchać lekarza ? Po tym jak powiedział, że ciąża jest zagrożona. Że muszę dobrze się odżywiać i dużo leżeć. Błagam ! Jak mam leżeć jak musze szukać pracy ?

Telefon wibruje mi w kieszeni kiedy wracam do domu.

BĘDZIESZ TAM GDZIE USTALALIŚMY. INACZEJ UCIEPI NA TYM TEN CHŁOPAK NIE TY. A KOCHASZ GO, PRAWDA ?

Telefon wypada mi z ręki, a ja podpieram się o najbliższy słupek. Łzy napływają mi do oczu a obraz rozmazuje. Nie mogę go narażać. Po prostu nie mogę. Przymykam na chwilę oczy, żeby się nie rozmazać. Nie chce się potem tłumaczyć Zoe.

........

Pcham drzwi wejściowe biodrem.
- Wszystkiego najlepszego !- witają mnie okrzyki a siostra wtula się we mnie o mało nie przewracając nas obu. Śmieję się głośno i całuję ją w czubek głowy.
- Ty mały skrzacie. Nawet ja nie pamiętałam.
Podnoszę głowę i widzę stojącego przy schodach Ryan'a. Wpadam mu w ramiona mocno się w niego wtulając. Moczę łzami jego koszulkę. Tak bardzo nie chcę go zostawiać. Tak bardzo mi ma nim zależy.
Znajduję jego usta i łącze kogo wargi ze swoimi.
- Jesteś przecudowny- szepczę do niego.
- Staram się- delikatnie cmoka mnie w usta i splata swoje palce z moimi.

Jemy pizzę- tak, to element mojego zdrowego odżywiania- i oglądamy finał NBA w telewizji. Gra nasza drużyna. Jakby mnie to obchodziło. Ale wszysko jest lepsze od footballu. Obstawilismy wyniki meczu. Stawką jest puszka wiśniowej coca-coli. Tylko ja obstawiłam przeciwko naszym. To i tak nie ma znaczenia. Mimo, że ostatnie urodziny obchodziłam w wieku 15 lat a to jest moja 18-stka. To nie potrafię się tym cieszyć. Oczywiście jestem przeszczęśliwa, że ktoś pamiętał, ale jak mam się śmiać kiedy z tylu głowy mam Matthiew'a i to jak uchronić przed nim Ryan'a ?
- O matko!- Zoe podrywa sie do gory mało nie przewracając popcornu- zapomniałam dać ci prezent.
Wraca po chwili z płaskim, siwym pudełkiem.
- To ode mnie i od ukochanego.
Patrzę na nich obojga.
- Nie musieliście wydawać na mnie pieniędzy.
- Oj przestań- Zoe uśmiecha sie promiennie- nie psuj takiej chwili. No juz. Otwieraj.
W środku jest przepiękna błękitna sukienka z delikatnie błyszczącym się na dole tiulem.
- O mamusiu. Jest przepiękna.
Siostra czerwieni się delikatnie.
- Kiedyś podobała ci się podobna.
- Dziękuję, mała- tulę ją mocno.
Ryan podchodzi do mnie od tylu i obejmuje mnie rękami w talii.
- Wiesz gdzie ją założysz ?- pyta delikatnie przygryzając płatek mojego ucha- na bal maturalny.
- Na smierć zapomniałam!- odrywam się od niego gwałtownie- jutro są testy !

.......
Przegrali. Leżę w moim pokoju opierając głowę na piersi Ryan'a i popijam moją zwycięską colę.
- Ostatni raz obchodziłam urodziny trzy lata temu, wiesz ? Dziękuję ci.
- To zasługa Zoe. Gdyby nie ona to bym nie wiedział.
Śmieję się cicho.
- Dzięki za szczerość.
Obraca się na bok i składa na moich ustach delikatny pocałunek. Ja natomiast całuję gwałtownie. Smakuję go jakby to był ostatni raz. Bo możliwe, że jest ostatni. Z każdą chwilą gdy ta myśl przeraża mnie coraz bardziej całuję go jeszcze mocniej. Potem przewraca mnie na siebie i kładzie ręce na moim brzuchu a ja zatapiam ręce w jego włosach. Zapamiętuję wszysko. Każdy skrawek jego ciała. Chcę go mieć przy sobie jak najdłużej. Łzy same spływają mi po policzkach. Oddałabym wszystko tylko po to by nie musieć go zostawiać. Wszystko.
- Ty płaczesz?- pyta chłopak dotykając mojego mokrego policzka- potakuję delikatnie- co się dzieje?
Przygryzam z nerwów dolną wargę.
- Nie uważasz, że...że jesteśmy za młodzi ?
- Za młodzi na co ?- pyta wyraźnie zdezorientowany.
- Na...na związek. Na to wszystko- jąkam sie walcząc ze wstrząsającymi mną dreszczami.
- O czym ty mówisz, Lesslie ?- siada na łóżku marszcząc brwi.
- Myślę po prostu, że nie powinnismy się już spotykać- matko boska co ja robię...
- Co?!- zrywa się i staje przy przy ścianie- żartujesz sobie ze mnie? Bo jeśli tak to to przestaje być smieszne.
- Nie żartuje. Może...spróbujemy w przyszlosci. Na prawdę przeżyłam z tobą wspaniałe chwile, ale nie jestem na to gotowa. Przepraszam.
Prycha i wkłada rękę we wlosy. Przez chwile chyba chce coś powiedzieć, ale rezygnuje i wychodzi z pokoju. Gdy słyszę jak zbiega po schodach chce iść za nim ale opadam tylko na kolana przy framudze drzwi.
- Przepraszam cię!- krzyczę wstrząsana napadami płaczu- tak bardzo cię przepraszam!- krzyczę jeszcze po trzaśnięciu dzrwi wejściowych- nie miałam innego wyjścia.
Zoe podbiega do mnie z przestraszoną miną i mocno mnie tuli. Wtulam głowę w jej ramie nie zdolna do opanowania płaczu.
- Co ja najlepszego zrobiłam?

Pozwoliłam odejść osobie dzięki której czułam się kochana. Którą ja kochałam. I to nie pierwszy raz.


............
Dziękuję za wszystkie komentarze <3 nie zabijcie mnie błagam !!

wtorek, 16 czerwca 2015

Rozdział 13

Stoję przed domem i wypalając papierosa czekam na Ryan'a.
Przed wyjściem, Zoe uparła się żeby zrobić mi coś z włosami. I teraz wyglądam jak bym miała perukę. Ale bardzo mi się to podoba. Musiałam też pożyczyć od siostry parę ciuchów. Nie ważne, że jest dużo niższa i chudsza. Jej najmniejsze ciuchy i tak są dłuższe od większości mojej dość krótkiej garderoby.
Ryan podjeżdża chwilę później na motorze. Motor. Nie ruszam się przez chwilę z miejsca, bo paraliżuje mnie strach. Nie chcę wracać to TAMTYCH wydarzeń. Ale nie chcę też żeby Ryan coś zauważył. A swoje lęki trzeba przezwyciężać, nie ? Nawet jeśli to jest paraliżujący lęk...
Otrząsam się pospiesznie i uśmiechając się do chłopaka opieram się kierownicę.
- Wsiądę na to ustrojstwo tylko pod warunkiem, że dasz mi poprowadzić.
Wybucha śmiechem a gdy zauważa, że ja wcalę nie żartuję zbliża się do mojej twarzy unosząc brwi.
- Boisz się, że jeżdzę lepiej niż ty ?- pytam.
- Oj, przestań...
Zatykam mu buzię przykładając do niej dłoń i pakuję się mu na kolana zmuszając żeby się posunął.
Przewraca oczami i przesuwa się dalej.
- Jak bedziemy bliżej twojego miejsca to dam ci prowadzić. Wiesz...żeby nie narobić ci wiochy- odpalam motor i układam nogi po bokach.
- Bardzo śmieszne.
- I nie bój się- wyszukuję jego spojrzenie w lusterku- nie musisz mnie obejmować w pasie jak dziewczyna faceta.
Prycha glosno i opiera się o tylne siedzenie.
- Boję się, że nas zabijesz. A jeszcze bardziej tego, że nie zwrócę Bern'owi motora.
Wystawiam mu język i wciskam gaz.


- Zawsze tak szybko jeździsz ?- pyta Ryan wstając z pojazdu.
Ale nie jestem już w stanie mu odpowiedzieć. Jest oszołomiona miejscem , w którym się znalazłam. Nigdy nie widziałam czegoś takiego. Pośrodku Olbrzymiego płacu otoczonego przestarzalymi blokami pali się ognisko. Muzyka leci chyba z każdego zakątka tego miejsca. Z tylu ktoś tańczy, dalej robią zakłady kto dłużej wytrzyma trzymając się rury na pierwszym piętrze nieuzytkowanej kamienicy. A jeszcze obok tego wszystkiego dzieci krzyczą na placu zabaw, a na skate parku nie ma już miejsca żeby jeździć.
- Podoba ci się ?- pyta Ryan obejmując mnie ramieniem.
- To jest...wow. Nigdy czegoś takiego nie widziałam.
- No wiem. Piękne. Biedne dziciaki też potrafią dobrze się zabawić- całuje mnie w czoło- zaraz wrócę. Rozejrzyj się trochę zaraz ci kogoś przedstawię.
Siadam na ławce i splatam ręce.
Chwilę później Ryan woła mnie skinieniem ręki do kamienicy. Wchodzę tam i widzę dyskotekę z głośną muzyką. Chłopaka ciągnie mnie do stolika gdzie stoi DJ i ściąga mu słuchawki z uszu. Ryan śmieje się do niego i się witają.
- Deener, to jest Lesslie. Lesslie, Deener.
- Hej - uśmiecham się i splatam swoje palce z palcami Ryan'a.
- Gdzie zgubiłeś swoją gwiazdę?
Deener drapie się po nosie.      
- Pewnie siedzi pod placem i pilnuje siostry.
- Dobra, dzięki- ciągnie mnie za rękę na zewnątrz. Rozgląda się i po chwili macha do czarnoskórej dziewczyny tańczącej po środku jakiegoś zbiorowiska. Ona gdy go zauważa uśmiecha się szeroko i przeciskając się przez tłumek, który wydaje się być bardzo zasmucony tym, że skończyła tańczyć, podbiega do nas a jej szpilki głośno odbijają się od betonowej drogi.
- Hej, kochany- mówi rzucając się Ryan'owi na szyję. Ej, lasia przestań bo zaczynam być zazdrosna, myślę sobie żartobliwe. Ale jest w tym moim myśleniu cząstka prawdy. No dobra może nie cząstka. Gdy patrzę na te wszystkie dziewczyny otaczające plac to gotuje się we mnie cholerna zazdrość.
- Hej, mała- odpowiada jej Ryan obejmując jej ramiona- od ostatniego razu jakby się skurczyłaś jeszcze bardziej.
- Wal się, pacanie- śmieje się i uderza go pięścią w ramie.
- Hej, jestem Lesslie- mowię ze śmiechem machając im przed oczami- gdyby kogoś to jeszcze obchodziło ciągle tu stoję.
- O tak ! Zapomniałbym- mówi Ryan żartobliwie a ja rzucam mu wściekłe spojrzenie które zaraz zamienia się w szeroko uśmiech. Najzwyczajniej w świecie nie potrafię się na niego gniewać.
- Les, Nikkie, Nikkie Les.
- Cześć- witam się z nią i uśmiecham się przyjaźnie. Może na taką nie wyglądam ale jestem wstydliwa jak cholera.
- Hej- odpowiada mi dziewczyna.
Stoimy tak chwilę w żenującej ciszy ale w końcu Ryan klaszcze w ręce i zwraca się do Nikkie:
- Oprowadzisz Les ?
- Co?- widocznie Ryan wyrwał ją z zamyslenia- tak, tak jasne, chodź.
- Super. Przyniosę wam coś do picia- i pospiesznie oddala się w stronę jakiejś altany.
Chcę mu powiedzieć, że nie chcę alkoholu, ale już znika w tłumie. I tak jestem wzorową kobietą w ciąży! Z nerwów o to, że okłamuję Ryan'a z każdą chwilą coraz bardziej wypaliłam chyba z pół paczki papierosów.  Wiem, że to strasznie nieodpowiedzialne. Nie chodzi o to że nie chcę tego dziecka. Nie, chwila...dokładnie o to chodzi. Chcę dziecka ale nie chcę żeby przychodziło na świat. Czy to ma sens? Nie chcę po prostu żeby miało taką matkę, zeby nie miało ojca, żeby żyło w takiej dzielnicy, a co ja mam zrobic ? Niedługo zabraknie nam pieniędzy. I co wtedy ? Będę musiała pracować gdzues na drugim końcu miasta. I z kim wtedy zostawię dziecko? Przecież Zoe musi się uczyć. Zostaje jeszcze Ryan. Ale jestem prawie pewna że nigdy mi tego nie wybaczy i od razu mnie
zostawi. I tego boję się najbardziej. Ponownej utraty kogoś kogo kocham.
- Hej jesteś na ziemi ?- pyta Nikkie pstrykając mi palcami przed twarzą.
- Tak, jestem.
- Okay- dziewczyna wsadza ręce do kieszeni- chodź najpierw do Nory poczekamy na Ryan'a.
Siedzimy przy barze w miejscu które Nikkie nazwała Norą. To by się zgadzało. Ciemno tu jak w dupie.
- Jak się bawią moje laski?- Ryan podchodzi do mnie i całuje mnie w czoło. Przeskakuje na drugą stronę baru i wita sie z barmanem.
- Nie znalazłem u Tim'a nic mocniejszego więc- pokazuje na rzędy alkoholu za sobą- wybierajcie- mowi nachylając się nad blatem.
- Dla mnie to co zawsze- mówi Nikkie a Ryan podaje jej butelkę piwa z lodówki.
- A dla pani co zaserwować- pyta z meksykańskim akcentem.
Uśmiecham się szeroko.
- Ja dzisiaj spasuję mój maczo.
- Eee tam. Whyskie, wódka, piwo czy wino?
- Nie, na prawdę dziękuję. Dzisiaj nie piję.
Ryan mruży oczy.
- Jesteś chora ?- pyta.
- Nie, nie skądże. Na prawdę nie chcę.
Mierzy mnie jeszcze przez chwilę spojrzeniem swoich stalowych oczu.
- Okay. Nie zmuszam- puszcza do mnie oczko i znowu wychodzi.
Patrzę się przed siebie na jakieś mecz puszczony w niewielkim telewizorku. Nigdy nie ograniałam footballu.
Po chwili Nikkie odstawia pustą butelkę na bar.
- Ryan wie ?- pyta również spoglądając w telewizor.
Przełykam ślinę. Graj głupka, Les.
- Wie o czym ?- pytam.
- Powiniem podać do Ashtona- nie wiem o co jej chodzi a po chwili w barze rozlegają się głośne pomruki niezadowolenia- mówiłam.
Uniknęłam tematu ? Jak dla mnie super.
- Nie zgrywaj głupka, Les.
Nerwowo dłubię bransoletkę na nagarstku. Gdy zaczynają mi się trząsc dłonie ściskam je razem na kolanach.
- Nie wie- wyznaję- a jak ty się domyśliłaś?
- " Och mój przystojny maczo dzisiaj nie piję"- powiedziała próbując naśladować moj głos.
Przewracam oczami.
- Czy uważasz mnie z taką wielką pijaczkę, że nie gdy nie piję to znaczy, że jestem w ciąży ?- w nerwach podnoszę głos .
- Nie, nie nie chciałam żebyś tak to odebrała. Ale bardziej skapnęłam się po tym, że w kółko zakrywasz brzuch. Wręcz mamiakalnie.
O matko. Wytrzeszczam na nią szeroko oczy.
- No co ? Mowię jak jest. Szczerze to dziwię się że się jeszcze nie domyślił. Chociaż...nie. Nie dziwię się. Faceci są tępi- śmieje się do mnie. Ja zaraz też zaczynam się śmiać. Chociaż zupełnie nie nie jest mi do śmiechu. Ale czasem człowiek potrzebuje oszukać swoją podświadomość śmiechem.
...................................

sobota, 16 maja 2015

Rozdział 12

- To na co idziemy ?

Patrzę na rozkład fimów. Skąd mam wiedzieć o czym są?

- Sama nie wiem...- przeglądam jeszcze raz na cały repertuar i wykrzywiam wargi- ,, For War "?

Ryan marszczy brwi i patrzy na mnie z góry- jest wyższy o jakieś 20 cm, ale w cale mi to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie.

- Lubisz wojenne filmy ? - pyta.

Wsadzam ręce do kieszeni i wzruszam ramionami.

- Czy ja wiem ? Po prostu lubię jak coś się dzieje.

Ryan śmieje się i podchodzi do kasy. Gdybym mogła to schowałabym ten jego uśmiech  do słoika, postawiła koło łóżka i co wieczór się na niego patrzyła.

- Co cię tak śmieszy ?

Idziemy już do jedynej sali w małym kinie.

- Bo kiedyś marzyłem o tym, żeby być żołnierzem. Mój tata nim był. Ale potem parę razy mnie spisali, siedziałem dwa lata w poprawczaku i...marzenia sobie odleciały. Z taką kartoteką mogę pomarzyć że mnie gdzieś przyjmą. No, może na budowę.

Przytulam się niego.
- Nie przekreślaj się tak od razu- mówię- może jeszcze da się coś z tym zrobić ?

- Wątpię...- odpowiada i całuje mnie w czoło.


Siedzimy w barze ,, U Adid " na starych obdrapanych krzesłach. Bar ogólnie sprawia wrażenie jakby ostatnio był remontowany w latach 50-tych.

- Czyli tak po prostu podeszłaś do gościa na środku korytarza  i wymierzyłaś mu kopniaka w jaja ?- pyta Ryan śmiejąc się w głos i maczając frytkę w ketchupie.
- No tak ! Sory no !- mowię unosząc ręce do góry - ale to że w szkole panowało powrzecgne przekonanie, że jestem tanią dziwką to nie znaczy, że chcę się kochać z jakimś obleśnym grubasem ! Wkurzylam się po prostu ! I sprzątanie stołówki zdecydowanie było warte jego miny.
Podnoszę filiżankę, ale zaraz ją wypuszczam gdy na drugim końcu sali widzę JEGO. Siedzi z wyłożonymi nogami i jak gdyby nigdy nic popija kawę. Zrywam się z miejsca i mało nie przewracając stolika wybiegam do łazienki.
- Zaraz wrócę- rzucam w stronę Ryan'a.
Wiem, że Mathew pójdzie za mną. Chyba, że oszalałam a jego wcale tu nie ma. Bo jak miałby mnie znaleźć? Nachylam się nad umywalką i Przemywam twarz zimną wodą. Nagle widzę jego odbicie w lustrze. Czuję jak krew mi zastyga w żyłach. Czy on byłby w stanie mnie tu zabić?
Brutalnie łapie mnie za ramiona wbijając w nie palce. Rzuca mnie na ścianę w jednej z kabin zamykając ją od środka. Przydusza mnie dłonią i syczy mi do ucha.
- Nie ładnie tak uciekać kochanie. Tak bez buziaka na do widzenia ?
- Puść mnie psychopato- mowię czując jak zaczyna brakować mi powietrza.
Jego śmiech ocieka jadem. Kręci głową a uśmiech znika z jego twarzy.
- Zrobimy tak słońce. Dam ci tydzień. Gdy zdecydujesz się do mnie wrócić spotkamy się przed wejściem do ,, Swet Galerie " w piątek o północy.
Jego twarz zaczyna mi się rozmazywać.
- Jeśli natomiast nie, to cóż...znajdę cię nawet choćbyś wyjechała na pustynię i wtedy już nie będzie tak kolorowo bo użyję siły- obnaża nierówne zęby w obrzydliwym uśmiechu- a nikt nie chciał by popsuć tak pięknego ciała- przejeżdża dłońmi bo moim ciele i puscza moje gardło wychodząc z kabiny. Padam na kolana i ksztuszę się łapczywie biorąc oddech. Gardło piecze mnie nie miłosiernie. Z trudem podnoszę sie na ręce opierając sie o ścianę toalety. Z oczu zaczynają lecieć mi łzy. Ze strachu ? Bólu ? Nie mam pojęcia jak mnie znalazł. Przypominam sobie jego obrzydliwe ręce na moim ciele w każdą noc, w którą modliłam się żeby nie przychodził do sypialni. Pamiętam jego kamienną twarz jak strzelił jednemu facetowi w głowę. Sprawiał wrażenie jakby robił to już milion razy. Po około 5 minutach podnoszę sie z ziemi bojąc się Ryan może tu zaraz przyjść i zobaczyć mnie w takim stanie.
Zapinam sobie granatową bluzę tak, żeby zakryła mi szyję. Cieszę że chodzę teraz w rzeczach które zakrywają mi jak najwiecej ciała. Kiedyś było wręcz przeciwnie. Ale teraz wstydzę sie przebierać na w-fie .
- Wszystko okay ?- pyta Ryan mierząc mnie wzrokiem.
- Tak- chrypię- tylko troche mnie boli gardło. Może już wrócimy ?
- Okay- wychodzimy w baru, ale Ryan ciągle na mnie spogląda. Wiem, że mi nie wierzy.
Dochodzimy już do mojego domu.
Ryan wiciąga z kieszeni telefon i się uśmiecha obejmując mnie ramieniem.
- Co ?- pytam.
- Musisz kogoś poznać.


Gdy wchodzę do domu mamy już nie ma a Zoe ogląda telewizje.
- Umówiłam cię do lekarza! - krzyczy Zoe gdy idè na górę się położyć. Nie mam siły krzyczeć więc jej nie odpowiadam. Nawrzeszczę na nią jutro.
Budzi mnie głośne szlochanie z pokoju na przeciwko. Z pokoju mamy. Pamiętam że kiedyś często spałyśmy tam z Zoe gdy tesknilysmy za mamą. Nazywaliśmy tą sypialnie ,,pokojem Narnii" bo mama miała tam dość dużą szafę.

Wchodzę do sypialni i widzę skuloną na łóżku, trzęsącą sie z płaczu siostrę kładę się koło niej mocno ją tuląc.
- Tak bardzo za nią tęsknię- szlocha.
- Wiem maluchu- mówię tak, jak zawsze gdy tęskniła za mamą gdy była mniejsza. Wiem, że chciałaby normalnej rodziny. Ja też. Tak bardzo mi jej szkoda. I zrobiłabym wszystko żeby więcej nie cierpiała, bo kocham ją nad życie. Czekam aż Zoe przestanie płakać i  zasypiamy wtulone w siebie.

piątek, 15 maja 2015

Rozdział 11

Siedzący przede mną pryszczaty chłopak wkłada sobie długopis do buzi i obraca się do mnie mrużąc oczy.
- Jak to jest być w ciąży?- pyta głupio się szczerząc.
- Wiesz...-zaczynam wlepiając wzrok w tablice- nie jest tak źle.
Blondyn wytrzeszcza na mnie oczy wyraźnie zdziwiony tym co przed chwilą usłyszał.
- To...-jąka się, a długopis spada mu na podłogę- to nie są tylko plotki?
- Przecież słyszałeś co przed chwilą ci powiedziałam. To po cholerę pytasz się znowu- nachylam się w jego stronę- i powiedz Lanie i tym wszystkim innym twoim koleżkom, że jak ci nie uwierzą to mogą przyjść spytać się mnie, a nie bezsensownie coś szeptać.
Dzwoni dzwonek a ja gwałtownie wrzucam książki do plecaka. Mimo, że mogło to wyglądać na przypadkowe wygadanie się w napadzie złości to każde moje słowo było najpierw dobrze przemyślane. Wiem, że żadne z głównych sprawców zamieszania do mnie nie przyjdzie bo wtedy nie mieli na kogo najeżdżać, ale teraz przynajmniej trochę kopary im opadną. No i potem nie mam zamiaru się ukrywać. Już nie. Muszę powiedzieć Ryan'owi. Ale czy potrafię ?...
- Hey, piękna- Ryan łapie mnie od tyłu w pasie i obraca całując w czoło.
- Nie podlizuj się, pacanie- śmieję się o lekko walę go pięścią- czego chcesz?
- Hmm- spogląda mi prosto w oczy i delikatnie przygryza wargę- chcę wielu rzeczy- wywracam oczami i się uśmiecham- ale teraz chcę cie gdzieś z tąd zabrać. Dzisiaj zupełnie nie mam ochoty na naukę.
Prycham.
- A kiedykolwiek ją miałeś ?
- Nie przypominam sobie- też się uśmiecha. Mogłabym patrzeć na jego uśmiech godzinami- to jak będzie?
- Dobra- odpowiadam i mrużę oczy- ale mam warunek.
- Jakże by inaczej- mówi sarkastycznie ale uśmiech nie znika mu z twarzy.
Zbliżam się do jego ucha i szepczę:
- Pójdziemy do sklepiku po coś słodkiego.
Śmieje się głośno, a ja ciągnę go za rękę. Po chwili podchodzi do mnie i obejmując mnie ręką w pasie mówi:
- Będziesz gruba.
,,Będę gruba bez słodyczy"-myślę.
- Będzie więcej do kochania- odpowiadam wtulając się w jego ramie.


Wchodzimy do stółówki. Patrzę na stolik przy którym zawsze siedziałam- na dziewczyny w miniówach i w pełnym makijażu siedzące okrakiem na kolanach jakiegoś chłopaka. Ja kiedyś byłam taka sama.
- Nie tu !- woła Ryan gdy idę przed siebie w jeden z rogów stołówki.
Marszczę brwi gdy wychodzimy na zielone patio. Potem Ryan zaczyna się wspinać na zardzewiałą drabinkę prowadzącą na dach. Kręcę głową ale nic nie mówię i wcgodzę za nim. Podciąga mnie za rękę i siadamy razem na czerwonej, podniszczonej dachówce. Podkulam nogi i siadam po turecku otwierając batonika.
- Chcesz gryza ? - pytam wyciągając zaczętego już batonika do Ryana.
- Nie dzięki- śmieje się- jedz bo jeszcze głodna będziesz.
Pochłaniam następne dwa batony i rzucam papierki z dachu.
- Najedzona ?- pyta chłopak przysuwając się do mnie.
- Bardzo.- odpowiadam i kładę mu głowę na kolanach.
- To w jakie wyjątkowe miejsce chcesz pójść ?
- Do kina.
Rzuca mi zaskoczone spojrzenie.
- I to jest dla ciebie takie wyjątkowe miejsce ?
- Uhm. Nigdy nie byłam w kinie.
- Serio ? Jak to możliwe ?
Mrużę oczy przed słońcem.
- Tak jakoś nie było okazji- odpowiadam.
- Dobra więc idziemy do kina.
- Dziękuję- całuję go delikatnie- jesteś genialny.
- Wiem- śmieje się a ja szturchał go w ramie a on oddaje mi tym samym.
........................................
Rozdział pisany chyba pierwszy raz nie w nocy :* mama nadzieje, że się podoba. Nad wyglądem bloga jeszcze pracuje . Buziaki :***

czwartek, 7 maja 2015

Rozdział 10

Rano znajduję na stoliku nocnym znajduję kartkę: 
,, Wyszedłem jak zasnęłaś. Balkonem, bo nie chciałem was obudzić " 
                            R.       Przymusowo uśmiecham się patrząc na prowizoryczny sznurek zawiązany między klamką a poręczą balkonu. Wchodzę do łazienki i spoglądam w lustro. Wyglądam tak jak zawsze gdy miałam trzydniowego kaca. Czuję się podobnie. Otwieram szafkę z kosmetykami i uderza mnie mieszanka różnych zapachów. Nachylam się nad toaletą ale tylko kaszlę i pluję bo nie mam czym wymiotować. Ubieram pierwsze lepsze spodnie z szafy. Zauważam, że są za duże. Rok temu nie mogłam do końca zapiąć rozporka. Czy będąc w ciąży nie powinnam tyć? Przysiadam na chwilę na łóżku żeby uspokoić nudności i  schodzę na dół. W kuchni słyszę szelest. Widzę szczupłą kobietę o blond lakach robiącą kawę i podśpiewującą ,,Raining Man". Na chwilę zamieram ale potem zaciskam mocniej pięści i podchodzę do blatu żeby zrobić sobie kanapkę. Ręce mi się trzęsą gdy kobieta obraca się w moją stronę. Gardzę się w myślach za moje żałosne zachowanie. Przecież nie mogę bać się własnej matki. 
- Cześć, Leslie- uśmiecha się ukazując zmarszczki i próbuje mnie przytulić ale zgrabnie się wyplątuje i siadam do stołu. Mama chrząka i wsadzając rękę we włosy siada na blacie- obudziłam cię ?- pyta. Nie odpowiadam. Życie bez niej idzie mi nawet łatwiej więc bez problemu mogę udawać, że w cale nie siedzi na przeciwko mnie. ,,Fajnie, że nie pamiętasz nawet że istnieje takie coś jak szkoła", myślę skubiąc skórki od chleba. 
- Możemy pogadać ?- zaczyna znowu. 
,, Mów se co chcesz "
- Dzwonił twój wychowawca. 
,, Brawo! Nauczyłaś się odboerać komórkę!"
- Podobno w ostatnim roku masz więcej nieobecności niż wcześniej. I więcej zagrożeń. 
,, Nie wierzę! I jeszcze słuchałaś co mówi? Weźcie mnie uszczypnijcie."
- Ale nie o tym chciałam porozmawiać. 
,, Oho. Strzeżcie się ziemio i niebie"
Zaskakuje z blatu i przysiada koło mnie. Wpatruję się w jakiś punkt przez sobą udawając że w ogole tego nie zauważyłam.
- Pamiętasz Brata ? 
,, Mogłabym nie pamiętać ? Przecież gościu się do mnie dobierał jak miałam 11 lat."
- Mówił, że widział cię rok temu w LA z Mathew'em. 
Serce chyba właśnie przestało mi bić. Zrywam się z miejsca chcąc jak najszybciej stąd zniknąć. Mama łapie mnie za rękę i obraca do siebie. 
- Leslie, robiłaś to ? 
Czuję jak wzbiera się we mnie furia i łzy nie wytrzymam tego dłużej. 
- Kochanie, możesz mi wszystko powiedzieć. Jestem twoją mamą- mówi delikatnym tonem. 
Czuję się jakby ktoś podłożył mi w ciele bombę i właśnie ją odpalił. Wybucham. 
- Oj na prawdę ?- zaczynam krzykiem. Matka odsuwa się gwałtownie jakby się czegoś przestraszyła- jesteś moją mamą, tak?- prycham- mylisz się- mówię wskazując na nią palcem- i to bardzo. To, że mnie urodziłaś to nie daje ci prawa do nazywania się moją mamą ! Może mam ci podziękować że z łachą wydałaś mnie na świat ? Okay! Dziękuję za wspaniałe dzieciństwo z tobą które polegało głównie na trzymaniu ci włosów jak rzygałaś ? I Gdzie byłaś przez większość naszego życia ? Gdzie byłaś jak Zoe nauczyła się pisać i czytać ? Dlaczego mnie nie pocieszałaś jak pierwszy raz ktoś mi złamał serce ? Gdy chowałyśmy się w czasie burzy z Zoe pod twoją kołdrą bo pachniała bezpieczeństwem? Co ?
Nic nie mówi stoi tylko z rozwartą buzią. 
- I odpowiadając na twoje pytanie. Tak. Byłam z Mathew'em. Ale wiesz dlaczego ? Nie zrobiłam tego tak po prostu bo mi się nudziło ! Tylko dlatego, że nie miałyśmy z Zoe na chleb, bo nie miałyśmy w czym chodzić w zimę! A najbliższa kawiarnia z jakąś dobrą pracą jest oddalona o 30 km. Próbowałam tam pracować ale to sprawiało tylko że nie opuszczałam szkołę. To wydało mi się jedynym sensownym wyjściem.
Ocieram łzy i wbiegam do pokoju siostry.
- Ubieraj się- rzucam szorstko.
- O co ci znowu chodzi ?- jęczy. 
- Nie marudź. Nie chcę cię tu puszczać samej. Znowu kogoś zabili- to kłamstwo, ale jak na naszą dzielnicę bardzo wiarygodne.
Wbiega do łazienki pakując kosmetyki i szczotkę do plecaka. Ciągnę ją po schodach za rękę. Gdy przechodzimy obok kuchni zastyga w miejscu a chustka którą do tej pory trzymała w zębach upada na podłogę. 
Stoją z mamą na przeciw siebie jak dwa posągi. Matki nie było przez trzy ostatnie tygodnie ale mimo wszystko Zoe pewnie było szokiem, że była najwyraźniej trzeźwa. 
Wiem, że Zoe w tej chwili marzyła, żeby rzucić się do niej i ją przytulić. Bo wiem, że ją kocha i że marzy o spędzeniu z nią choćby sekundy i poudawaniu że wszystko jest jak w normalnej rodzinie, której nigdy nie miałyśmy. 

Ale uniemożliwiam Zoe jakąkolwiek reakcję szarpiąc ją za nadgarstek do wyjścia. Wiem, że może nie jestem najlepszą siostrą, ale jakkolwiek banalnie to zabrzmi chcę tylko chronić siostrę przed tym by mama zraniła ją tak jak mnie.

...............................................
Heyo :) przepraszam za ten fatalny rozdział, który jest moim najgorszym . ale m nadzieję że uda mi się go jutro poprawić wiec weźcie proszę pod uwagę to że jest to wersja robocza. 
Nadrobię wszystkie komentarze i 5 nominacji do ŁBA w najbliższym czasie. I błagam nie odsuwajcie sie ode mnie przez ten rozdział...wiem że jest do dupy ale przyrzekam że szykuje się coś wielkiego i rozdziały będą dużo lepsze <3