czwartek, 7 maja 2015

Rozdział 10

Rano znajduję na stoliku nocnym znajduję kartkę: 
,, Wyszedłem jak zasnęłaś. Balkonem, bo nie chciałem was obudzić " 
                            R.       Przymusowo uśmiecham się patrząc na prowizoryczny sznurek zawiązany między klamką a poręczą balkonu. Wchodzę do łazienki i spoglądam w lustro. Wyglądam tak jak zawsze gdy miałam trzydniowego kaca. Czuję się podobnie. Otwieram szafkę z kosmetykami i uderza mnie mieszanka różnych zapachów. Nachylam się nad toaletą ale tylko kaszlę i pluję bo nie mam czym wymiotować. Ubieram pierwsze lepsze spodnie z szafy. Zauważam, że są za duże. Rok temu nie mogłam do końca zapiąć rozporka. Czy będąc w ciąży nie powinnam tyć? Przysiadam na chwilę na łóżku żeby uspokoić nudności i  schodzę na dół. W kuchni słyszę szelest. Widzę szczupłą kobietę o blond lakach robiącą kawę i podśpiewującą ,,Raining Man". Na chwilę zamieram ale potem zaciskam mocniej pięści i podchodzę do blatu żeby zrobić sobie kanapkę. Ręce mi się trzęsą gdy kobieta obraca się w moją stronę. Gardzę się w myślach za moje żałosne zachowanie. Przecież nie mogę bać się własnej matki. 
- Cześć, Leslie- uśmiecha się ukazując zmarszczki i próbuje mnie przytulić ale zgrabnie się wyplątuje i siadam do stołu. Mama chrząka i wsadzając rękę we włosy siada na blacie- obudziłam cię ?- pyta. Nie odpowiadam. Życie bez niej idzie mi nawet łatwiej więc bez problemu mogę udawać, że w cale nie siedzi na przeciwko mnie. ,,Fajnie, że nie pamiętasz nawet że istnieje takie coś jak szkoła", myślę skubiąc skórki od chleba. 
- Możemy pogadać ?- zaczyna znowu. 
,, Mów se co chcesz "
- Dzwonił twój wychowawca. 
,, Brawo! Nauczyłaś się odboerać komórkę!"
- Podobno w ostatnim roku masz więcej nieobecności niż wcześniej. I więcej zagrożeń. 
,, Nie wierzę! I jeszcze słuchałaś co mówi? Weźcie mnie uszczypnijcie."
- Ale nie o tym chciałam porozmawiać. 
,, Oho. Strzeżcie się ziemio i niebie"
Zaskakuje z blatu i przysiada koło mnie. Wpatruję się w jakiś punkt przez sobą udawając że w ogole tego nie zauważyłam.
- Pamiętasz Brata ? 
,, Mogłabym nie pamiętać ? Przecież gościu się do mnie dobierał jak miałam 11 lat."
- Mówił, że widział cię rok temu w LA z Mathew'em. 
Serce chyba właśnie przestało mi bić. Zrywam się z miejsca chcąc jak najszybciej stąd zniknąć. Mama łapie mnie za rękę i obraca do siebie. 
- Leslie, robiłaś to ? 
Czuję jak wzbiera się we mnie furia i łzy nie wytrzymam tego dłużej. 
- Kochanie, możesz mi wszystko powiedzieć. Jestem twoją mamą- mówi delikatnym tonem. 
Czuję się jakby ktoś podłożył mi w ciele bombę i właśnie ją odpalił. Wybucham. 
- Oj na prawdę ?- zaczynam krzykiem. Matka odsuwa się gwałtownie jakby się czegoś przestraszyła- jesteś moją mamą, tak?- prycham- mylisz się- mówię wskazując na nią palcem- i to bardzo. To, że mnie urodziłaś to nie daje ci prawa do nazywania się moją mamą ! Może mam ci podziękować że z łachą wydałaś mnie na świat ? Okay! Dziękuję za wspaniałe dzieciństwo z tobą które polegało głównie na trzymaniu ci włosów jak rzygałaś ? I Gdzie byłaś przez większość naszego życia ? Gdzie byłaś jak Zoe nauczyła się pisać i czytać ? Dlaczego mnie nie pocieszałaś jak pierwszy raz ktoś mi złamał serce ? Gdy chowałyśmy się w czasie burzy z Zoe pod twoją kołdrą bo pachniała bezpieczeństwem? Co ?
Nic nie mówi stoi tylko z rozwartą buzią. 
- I odpowiadając na twoje pytanie. Tak. Byłam z Mathew'em. Ale wiesz dlaczego ? Nie zrobiłam tego tak po prostu bo mi się nudziło ! Tylko dlatego, że nie miałyśmy z Zoe na chleb, bo nie miałyśmy w czym chodzić w zimę! A najbliższa kawiarnia z jakąś dobrą pracą jest oddalona o 30 km. Próbowałam tam pracować ale to sprawiało tylko że nie opuszczałam szkołę. To wydało mi się jedynym sensownym wyjściem.
Ocieram łzy i wbiegam do pokoju siostry.
- Ubieraj się- rzucam szorstko.
- O co ci znowu chodzi ?- jęczy. 
- Nie marudź. Nie chcę cię tu puszczać samej. Znowu kogoś zabili- to kłamstwo, ale jak na naszą dzielnicę bardzo wiarygodne.
Wbiega do łazienki pakując kosmetyki i szczotkę do plecaka. Ciągnę ją po schodach za rękę. Gdy przechodzimy obok kuchni zastyga w miejscu a chustka którą do tej pory trzymała w zębach upada na podłogę. 
Stoją z mamą na przeciw siebie jak dwa posągi. Matki nie było przez trzy ostatnie tygodnie ale mimo wszystko Zoe pewnie było szokiem, że była najwyraźniej trzeźwa. 
Wiem, że Zoe w tej chwili marzyła, żeby rzucić się do niej i ją przytulić. Bo wiem, że ją kocha i że marzy o spędzeniu z nią choćby sekundy i poudawaniu że wszystko jest jak w normalnej rodzinie, której nigdy nie miałyśmy. 

Ale uniemożliwiam Zoe jakąkolwiek reakcję szarpiąc ją za nadgarstek do wyjścia. Wiem, że może nie jestem najlepszą siostrą, ale jakkolwiek banalnie to zabrzmi chcę tylko chronić siostrę przed tym by mama zraniła ją tak jak mnie.

...............................................
Heyo :) przepraszam za ten fatalny rozdział, który jest moim najgorszym . ale m nadzieję że uda mi się go jutro poprawić wiec weźcie proszę pod uwagę to że jest to wersja robocza. 
Nadrobię wszystkie komentarze i 5 nominacji do ŁBA w najbliższym czasie. I błagam nie odsuwajcie sie ode mnie przez ten rozdział...wiem że jest do dupy ale przyrzekam że szykuje się coś wielkiego i rozdziały będą dużo lepsze <3

6 komentarzy:

  1. Szok ! WoW ! Cudne, boskie ;D Dawaj następny. Już zaraz.
    SuSi
    www.niebopoco.blogspot.com
    www.swiatdoniczego.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Oki
    Rozdział nie jest aż taki zły :-)
    Co wielkiego? Nie mogę się doczekać :-D

    Zapraszam też do mnie:
    itsmylife-dontyouforget.blogspot.com
    you-are-not-alone-i-am-sorry.blogspot.com
    cheat-destiny-fanfiction.blogspot.com
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny post, czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń