poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 14

Po czym przestałam słuchać lekarza ? Po tym jak powiedział, że ciąża jest zagrożona. Że muszę dobrze się odżywiać i dużo leżeć. Błagam ! Jak mam leżeć jak musze szukać pracy ?

Telefon wibruje mi w kieszeni kiedy wracam do domu.

BĘDZIESZ TAM GDZIE USTALALIŚMY. INACZEJ UCIEPI NA TYM TEN CHŁOPAK NIE TY. A KOCHASZ GO, PRAWDA ?

Telefon wypada mi z ręki, a ja podpieram się o najbliższy słupek. Łzy napływają mi do oczu a obraz rozmazuje. Nie mogę go narażać. Po prostu nie mogę. Przymykam na chwilę oczy, żeby się nie rozmazać. Nie chce się potem tłumaczyć Zoe.

........

Pcham drzwi wejściowe biodrem.
- Wszystkiego najlepszego !- witają mnie okrzyki a siostra wtula się we mnie o mało nie przewracając nas obu. Śmieję się głośno i całuję ją w czubek głowy.
- Ty mały skrzacie. Nawet ja nie pamiętałam.
Podnoszę głowę i widzę stojącego przy schodach Ryan'a. Wpadam mu w ramiona mocno się w niego wtulając. Moczę łzami jego koszulkę. Tak bardzo nie chcę go zostawiać. Tak bardzo mi ma nim zależy.
Znajduję jego usta i łącze kogo wargi ze swoimi.
- Jesteś przecudowny- szepczę do niego.
- Staram się- delikatnie cmoka mnie w usta i splata swoje palce z moimi.

Jemy pizzę- tak, to element mojego zdrowego odżywiania- i oglądamy finał NBA w telewizji. Gra nasza drużyna. Jakby mnie to obchodziło. Ale wszysko jest lepsze od footballu. Obstawilismy wyniki meczu. Stawką jest puszka wiśniowej coca-coli. Tylko ja obstawiłam przeciwko naszym. To i tak nie ma znaczenia. Mimo, że ostatnie urodziny obchodziłam w wieku 15 lat a to jest moja 18-stka. To nie potrafię się tym cieszyć. Oczywiście jestem przeszczęśliwa, że ktoś pamiętał, ale jak mam się śmiać kiedy z tylu głowy mam Matthiew'a i to jak uchronić przed nim Ryan'a ?
- O matko!- Zoe podrywa sie do gory mało nie przewracając popcornu- zapomniałam dać ci prezent.
Wraca po chwili z płaskim, siwym pudełkiem.
- To ode mnie i od ukochanego.
Patrzę na nich obojga.
- Nie musieliście wydawać na mnie pieniędzy.
- Oj przestań- Zoe uśmiecha sie promiennie- nie psuj takiej chwili. No juz. Otwieraj.
W środku jest przepiękna błękitna sukienka z delikatnie błyszczącym się na dole tiulem.
- O mamusiu. Jest przepiękna.
Siostra czerwieni się delikatnie.
- Kiedyś podobała ci się podobna.
- Dziękuję, mała- tulę ją mocno.
Ryan podchodzi do mnie od tylu i obejmuje mnie rękami w talii.
- Wiesz gdzie ją założysz ?- pyta delikatnie przygryzając płatek mojego ucha- na bal maturalny.
- Na smierć zapomniałam!- odrywam się od niego gwałtownie- jutro są testy !

.......
Przegrali. Leżę w moim pokoju opierając głowę na piersi Ryan'a i popijam moją zwycięską colę.
- Ostatni raz obchodziłam urodziny trzy lata temu, wiesz ? Dziękuję ci.
- To zasługa Zoe. Gdyby nie ona to bym nie wiedział.
Śmieję się cicho.
- Dzięki za szczerość.
Obraca się na bok i składa na moich ustach delikatny pocałunek. Ja natomiast całuję gwałtownie. Smakuję go jakby to był ostatni raz. Bo możliwe, że jest ostatni. Z każdą chwilą gdy ta myśl przeraża mnie coraz bardziej całuję go jeszcze mocniej. Potem przewraca mnie na siebie i kładzie ręce na moim brzuchu a ja zatapiam ręce w jego włosach. Zapamiętuję wszysko. Każdy skrawek jego ciała. Chcę go mieć przy sobie jak najdłużej. Łzy same spływają mi po policzkach. Oddałabym wszystko tylko po to by nie musieć go zostawiać. Wszystko.
- Ty płaczesz?- pyta chłopak dotykając mojego mokrego policzka- potakuję delikatnie- co się dzieje?
Przygryzam z nerwów dolną wargę.
- Nie uważasz, że...że jesteśmy za młodzi ?
- Za młodzi na co ?- pyta wyraźnie zdezorientowany.
- Na...na związek. Na to wszystko- jąkam sie walcząc ze wstrząsającymi mną dreszczami.
- O czym ty mówisz, Lesslie ?- siada na łóżku marszcząc brwi.
- Myślę po prostu, że nie powinnismy się już spotykać- matko boska co ja robię...
- Co?!- zrywa się i staje przy przy ścianie- żartujesz sobie ze mnie? Bo jeśli tak to to przestaje być smieszne.
- Nie żartuje. Może...spróbujemy w przyszlosci. Na prawdę przeżyłam z tobą wspaniałe chwile, ale nie jestem na to gotowa. Przepraszam.
Prycha i wkłada rękę we wlosy. Przez chwile chyba chce coś powiedzieć, ale rezygnuje i wychodzi z pokoju. Gdy słyszę jak zbiega po schodach chce iść za nim ale opadam tylko na kolana przy framudze drzwi.
- Przepraszam cię!- krzyczę wstrząsana napadami płaczu- tak bardzo cię przepraszam!- krzyczę jeszcze po trzaśnięciu dzrwi wejściowych- nie miałam innego wyjścia.
Zoe podbiega do mnie z przestraszoną miną i mocno mnie tuli. Wtulam głowę w jej ramie nie zdolna do opanowania płaczu.
- Co ja najlepszego zrobiłam?

Pozwoliłam odejść osobie dzięki której czułam się kochana. Którą ja kochałam. I to nie pierwszy raz.


............
Dziękuję za wszystkie komentarze <3 nie zabijcie mnie błagam !!

6 komentarzy:

  1. Że co?! Maju kochana. Z przykrością stwierdzam iż powyższy tekst bardzo naruszył moją bardzo słabą psychikę... WIDZIMY SIĘ W SĄDZIE!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Łał, dużo emocji. Szkoda mi Lesslie. Rozumiem ją, taka jest właśnie miłość. Kocha go i nie chce aby stała się mu krzywda. Miłość jest piękna, lecz często jest eż tszkołą przetrwania :<. Wspaniały rozdział :*.
    Czekam na nowy, pozdrawiam :****
    http://palace-to-crumble.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny!
    Czekam!

    ~Wika aka ponczek

    OdpowiedzUsuń
  4. Super *.* Zastanawiam się co będzie dalej. Czy rozszerzysz fabułę o jakieś nowe wątki? I czy Leslie urodzi chłopca czy dziewczynkę?
    Czekam na następny rozdział ;)
    Zapraszam na mojego nowego bloga :)
    http://hopebravestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałabym Cię poinformować, że Twój blog został nominowany do LBA. Więcej informacji tu -------> http://four-page.blogspot.com/2015/07/lba.html

    OdpowiedzUsuń
  6. pisz dalej
    http://happinessismytarget.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń