Stoję przed domem i wypalając papierosa czekam na Ryan'a.
Przed wyjściem, Zoe uparła się żeby zrobić mi coś z włosami. I teraz wyglądam jak bym miała perukę. Ale bardzo mi się to podoba. Musiałam też pożyczyć od siostry parę ciuchów. Nie ważne, że jest dużo niższa i chudsza. Jej najmniejsze ciuchy i tak są dłuższe od większości mojej dość krótkiej garderoby.
Ryan podjeżdża chwilę później na motorze. Motor. Nie ruszam się przez chwilę z miejsca, bo paraliżuje mnie strach. Nie chcę wracać to TAMTYCH wydarzeń. Ale nie chcę też żeby Ryan coś zauważył. A swoje lęki trzeba przezwyciężać, nie ? Nawet jeśli to jest paraliżujący lęk...
Otrząsam się pospiesznie i uśmiechając się do chłopaka opieram się kierownicę.
- Wsiądę na to ustrojstwo tylko pod warunkiem, że dasz mi poprowadzić.
Wybucha śmiechem a gdy zauważa, że ja wcalę nie żartuję zbliża się do mojej twarzy unosząc brwi.
- Boisz się, że jeżdzę lepiej niż ty ?- pytam.
- Oj, przestań...
Zatykam mu buzię przykładając do niej dłoń i pakuję się mu na kolana zmuszając żeby się posunął.
Przewraca oczami i przesuwa się dalej.
- Jak bedziemy bliżej twojego miejsca to dam ci prowadzić. Wiesz...żeby nie narobić ci wiochy- odpalam motor i układam nogi po bokach.
- Bardzo śmieszne.
- I nie bój się- wyszukuję jego spojrzenie w lusterku- nie musisz mnie obejmować w pasie jak dziewczyna faceta.
Prycha glosno i opiera się o tylne siedzenie.
- Boję się, że nas zabijesz. A jeszcze bardziej tego, że nie zwrócę Bern'owi motora.
Wystawiam mu język i wciskam gaz.
- Zawsze tak szybko jeździsz ?- pyta Ryan wstając z pojazdu.
Ale nie jestem już w stanie mu odpowiedzieć. Jest oszołomiona miejscem , w którym się znalazłam. Nigdy nie widziałam czegoś takiego. Pośrodku Olbrzymiego płacu otoczonego przestarzalymi blokami pali się ognisko. Muzyka leci chyba z każdego zakątka tego miejsca. Z tylu ktoś tańczy, dalej robią zakłady kto dłużej wytrzyma trzymając się rury na pierwszym piętrze nieuzytkowanej kamienicy. A jeszcze obok tego wszystkiego dzieci krzyczą na placu zabaw, a na skate parku nie ma już miejsca żeby jeździć.
- Podoba ci się ?- pyta Ryan obejmując mnie ramieniem.
- To jest...wow. Nigdy czegoś takiego nie widziałam.
- No wiem. Piękne. Biedne dziciaki też potrafią dobrze się zabawić- całuje mnie w czoło- zaraz wrócę. Rozejrzyj się trochę zaraz ci kogoś przedstawię.
Siadam na ławce i splatam ręce.
Chwilę później Ryan woła mnie skinieniem ręki do kamienicy. Wchodzę tam i widzę dyskotekę z głośną muzyką. Chłopaka ciągnie mnie do stolika gdzie stoi DJ i ściąga mu słuchawki z uszu. Ryan śmieje się do niego i się witają.
- Deener, to jest Lesslie. Lesslie, Deener.
- Hej - uśmiecham się i splatam swoje palce z palcami Ryan'a.
- Gdzie zgubiłeś swoją gwiazdę?
Deener drapie się po nosie.
- Pewnie siedzi pod placem i pilnuje siostry.
- Dobra, dzięki- ciągnie mnie za rękę na zewnątrz. Rozgląda się i po chwili macha do czarnoskórej dziewczyny tańczącej po środku jakiegoś zbiorowiska. Ona gdy go zauważa uśmiecha się szeroko i przeciskając się przez tłumek, który wydaje się być bardzo zasmucony tym, że skończyła tańczyć, podbiega do nas a jej szpilki głośno odbijają się od betonowej drogi.
- Hej, kochany- mówi rzucając się Ryan'owi na szyję. Ej, lasia przestań bo zaczynam być zazdrosna, myślę sobie żartobliwe. Ale jest w tym moim myśleniu cząstka prawdy. No dobra może nie cząstka. Gdy patrzę na te wszystkie dziewczyny otaczające plac to gotuje się we mnie cholerna zazdrość.
- Hej, mała- odpowiada jej Ryan obejmując jej ramiona- od ostatniego razu jakby się skurczyłaś jeszcze bardziej.
- Wal się, pacanie- śmieje się i uderza go pięścią w ramie.
- Hej, jestem Lesslie- mowię ze śmiechem machając im przed oczami- gdyby kogoś to jeszcze obchodziło ciągle tu stoję.
- O tak ! Zapomniałbym- mówi Ryan żartobliwie a ja rzucam mu wściekłe spojrzenie które zaraz zamienia się w szeroko uśmiech. Najzwyczajniej w świecie nie potrafię się na niego gniewać.
- Les, Nikkie, Nikkie Les.
- Cześć- witam się z nią i uśmiecham się przyjaźnie. Może na taką nie wyglądam ale jestem wstydliwa jak cholera.
- Hej- odpowiada mi dziewczyna.
Stoimy tak chwilę w żenującej ciszy ale w końcu Ryan klaszcze w ręce i zwraca się do Nikkie:
- Oprowadzisz Les ?
- Co?- widocznie Ryan wyrwał ją z zamyslenia- tak, tak jasne, chodź.
- Super. Przyniosę wam coś do picia- i pospiesznie oddala się w stronę jakiejś altany.
Chcę mu powiedzieć, że nie chcę alkoholu, ale już znika w tłumie. I tak jestem wzorową kobietą w ciąży! Z nerwów o to, że okłamuję Ryan'a z każdą chwilą coraz bardziej wypaliłam chyba z pół paczki papierosów. Wiem, że to strasznie nieodpowiedzialne. Nie chodzi o to że nie chcę tego dziecka. Nie, chwila...dokładnie o to chodzi. Chcę dziecka ale nie chcę żeby przychodziło na świat. Czy to ma sens? Nie chcę po prostu żeby miało taką matkę, zeby nie miało ojca, żeby żyło w takiej dzielnicy, a co ja mam zrobic ? Niedługo zabraknie nam pieniędzy. I co wtedy ? Będę musiała pracować gdzues na drugim końcu miasta. I z kim wtedy zostawię dziecko? Przecież Zoe musi się uczyć. Zostaje jeszcze Ryan. Ale jestem prawie pewna że nigdy mi tego nie wybaczy i od razu mnie
zostawi. I tego boję się najbardziej. Ponownej utraty kogoś kogo kocham.
- Hej jesteś na ziemi ?- pyta Nikkie pstrykając mi palcami przed twarzą.
- Tak, jestem.
- Okay- dziewczyna wsadza ręce do kieszeni- chodź najpierw do Nory poczekamy na Ryan'a.
Siedzimy przy barze w miejscu które Nikkie nazwała Norą. To by się zgadzało. Ciemno tu jak w dupie.
- Jak się bawią moje laski?- Ryan podchodzi do mnie i całuje mnie w czoło. Przeskakuje na drugą stronę baru i wita sie z barmanem.
- Nie znalazłem u Tim'a nic mocniejszego więc- pokazuje na rzędy alkoholu za sobą- wybierajcie- mowi nachylając się nad blatem.
- Dla mnie to co zawsze- mówi Nikkie a Ryan podaje jej butelkę piwa z lodówki.
- A dla pani co zaserwować- pyta z meksykańskim akcentem.
Uśmiecham się szeroko.
- Ja dzisiaj spasuję mój maczo.
- Eee tam. Whyskie, wódka, piwo czy wino?
- Nie, na prawdę dziękuję. Dzisiaj nie piję.
Ryan mruży oczy.
- Jesteś chora ?- pyta.
- Nie, nie skądże. Na prawdę nie chcę.
Mierzy mnie jeszcze przez chwilę spojrzeniem swoich stalowych oczu.
- Okay. Nie zmuszam- puszcza do mnie oczko i znowu wychodzi.
Patrzę się przed siebie na jakieś mecz puszczony w niewielkim telewizorku. Nigdy nie ograniałam footballu.
Po chwili Nikkie odstawia pustą butelkę na bar.
- Ryan wie ?- pyta również spoglądając w telewizor.
Przełykam ślinę. Graj głupka, Les.
- Wie o czym ?- pytam.
- Powiniem podać do Ashtona- nie wiem o co jej chodzi a po chwili w barze rozlegają się głośne pomruki niezadowolenia- mówiłam.
Uniknęłam tematu ? Jak dla mnie super.
- Nie zgrywaj głupka, Les.
Nerwowo dłubię bransoletkę na nagarstku. Gdy zaczynają mi się trząsc dłonie ściskam je razem na kolanach.
- Nie wie- wyznaję- a jak ty się domyśliłaś?
- " Och mój przystojny maczo dzisiaj nie piję"- powiedziała próbując naśladować moj głos.
Przewracam oczami.
- Czy uważasz mnie z taką wielką pijaczkę, że nie gdy nie piję to znaczy, że jestem w ciąży ?- w nerwach podnoszę głos .
- Nie, nie nie chciałam żebyś tak to odebrała. Ale bardziej skapnęłam się po tym, że w kółko zakrywasz brzuch. Wręcz mamiakalnie.
O matko. Wytrzeszczam na nią szeroko oczy.
- No co ? Mowię jak jest. Szczerze to dziwię się że się jeszcze nie domyślił. Chociaż...nie. Nie dziwię się. Faceci są tępi- śmieje się do mnie. Ja zaraz też zaczynam się śmiać. Chociaż zupełnie nie nie jest mi do śmiechu. Ale czasem człowiek potrzebuje oszukać swoją podświadomość śmiechem.
...................................
Jak zawsze świetnie!
OdpowiedzUsuńCzekam!
~Wika aka ponczek
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudnym cudny i jeszcze raz cudnyy <3. Jejaa, jak ja jestem ciekawa, co dalej się wydarzy :D. Ryan jest taki cudny *_*. Czekam z niecierpliwością :D.
OdpowiedzUsuńJeju !!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNiech ona mu powie o tej ciąży !!!!
Kurde, megaaaaa !!!!!!!
Pisz dalej !!!!!