wtorek, 16 czerwca 2015

Rozdział 13

Stoję przed domem i wypalając papierosa czekam na Ryan'a.
Przed wyjściem, Zoe uparła się żeby zrobić mi coś z włosami. I teraz wyglądam jak bym miała perukę. Ale bardzo mi się to podoba. Musiałam też pożyczyć od siostry parę ciuchów. Nie ważne, że jest dużo niższa i chudsza. Jej najmniejsze ciuchy i tak są dłuższe od większości mojej dość krótkiej garderoby.
Ryan podjeżdża chwilę później na motorze. Motor. Nie ruszam się przez chwilę z miejsca, bo paraliżuje mnie strach. Nie chcę wracać to TAMTYCH wydarzeń. Ale nie chcę też żeby Ryan coś zauważył. A swoje lęki trzeba przezwyciężać, nie ? Nawet jeśli to jest paraliżujący lęk...
Otrząsam się pospiesznie i uśmiechając się do chłopaka opieram się kierownicę.
- Wsiądę na to ustrojstwo tylko pod warunkiem, że dasz mi poprowadzić.
Wybucha śmiechem a gdy zauważa, że ja wcalę nie żartuję zbliża się do mojej twarzy unosząc brwi.
- Boisz się, że jeżdzę lepiej niż ty ?- pytam.
- Oj, przestań...
Zatykam mu buzię przykładając do niej dłoń i pakuję się mu na kolana zmuszając żeby się posunął.
Przewraca oczami i przesuwa się dalej.
- Jak bedziemy bliżej twojego miejsca to dam ci prowadzić. Wiesz...żeby nie narobić ci wiochy- odpalam motor i układam nogi po bokach.
- Bardzo śmieszne.
- I nie bój się- wyszukuję jego spojrzenie w lusterku- nie musisz mnie obejmować w pasie jak dziewczyna faceta.
Prycha glosno i opiera się o tylne siedzenie.
- Boję się, że nas zabijesz. A jeszcze bardziej tego, że nie zwrócę Bern'owi motora.
Wystawiam mu język i wciskam gaz.


- Zawsze tak szybko jeździsz ?- pyta Ryan wstając z pojazdu.
Ale nie jestem już w stanie mu odpowiedzieć. Jest oszołomiona miejscem , w którym się znalazłam. Nigdy nie widziałam czegoś takiego. Pośrodku Olbrzymiego płacu otoczonego przestarzalymi blokami pali się ognisko. Muzyka leci chyba z każdego zakątka tego miejsca. Z tylu ktoś tańczy, dalej robią zakłady kto dłużej wytrzyma trzymając się rury na pierwszym piętrze nieuzytkowanej kamienicy. A jeszcze obok tego wszystkiego dzieci krzyczą na placu zabaw, a na skate parku nie ma już miejsca żeby jeździć.
- Podoba ci się ?- pyta Ryan obejmując mnie ramieniem.
- To jest...wow. Nigdy czegoś takiego nie widziałam.
- No wiem. Piękne. Biedne dziciaki też potrafią dobrze się zabawić- całuje mnie w czoło- zaraz wrócę. Rozejrzyj się trochę zaraz ci kogoś przedstawię.
Siadam na ławce i splatam ręce.
Chwilę później Ryan woła mnie skinieniem ręki do kamienicy. Wchodzę tam i widzę dyskotekę z głośną muzyką. Chłopaka ciągnie mnie do stolika gdzie stoi DJ i ściąga mu słuchawki z uszu. Ryan śmieje się do niego i się witają.
- Deener, to jest Lesslie. Lesslie, Deener.
- Hej - uśmiecham się i splatam swoje palce z palcami Ryan'a.
- Gdzie zgubiłeś swoją gwiazdę?
Deener drapie się po nosie.      
- Pewnie siedzi pod placem i pilnuje siostry.
- Dobra, dzięki- ciągnie mnie za rękę na zewnątrz. Rozgląda się i po chwili macha do czarnoskórej dziewczyny tańczącej po środku jakiegoś zbiorowiska. Ona gdy go zauważa uśmiecha się szeroko i przeciskając się przez tłumek, który wydaje się być bardzo zasmucony tym, że skończyła tańczyć, podbiega do nas a jej szpilki głośno odbijają się od betonowej drogi.
- Hej, kochany- mówi rzucając się Ryan'owi na szyję. Ej, lasia przestań bo zaczynam być zazdrosna, myślę sobie żartobliwe. Ale jest w tym moim myśleniu cząstka prawdy. No dobra może nie cząstka. Gdy patrzę na te wszystkie dziewczyny otaczające plac to gotuje się we mnie cholerna zazdrość.
- Hej, mała- odpowiada jej Ryan obejmując jej ramiona- od ostatniego razu jakby się skurczyłaś jeszcze bardziej.
- Wal się, pacanie- śmieje się i uderza go pięścią w ramie.
- Hej, jestem Lesslie- mowię ze śmiechem machając im przed oczami- gdyby kogoś to jeszcze obchodziło ciągle tu stoję.
- O tak ! Zapomniałbym- mówi Ryan żartobliwie a ja rzucam mu wściekłe spojrzenie które zaraz zamienia się w szeroko uśmiech. Najzwyczajniej w świecie nie potrafię się na niego gniewać.
- Les, Nikkie, Nikkie Les.
- Cześć- witam się z nią i uśmiecham się przyjaźnie. Może na taką nie wyglądam ale jestem wstydliwa jak cholera.
- Hej- odpowiada mi dziewczyna.
Stoimy tak chwilę w żenującej ciszy ale w końcu Ryan klaszcze w ręce i zwraca się do Nikkie:
- Oprowadzisz Les ?
- Co?- widocznie Ryan wyrwał ją z zamyslenia- tak, tak jasne, chodź.
- Super. Przyniosę wam coś do picia- i pospiesznie oddala się w stronę jakiejś altany.
Chcę mu powiedzieć, że nie chcę alkoholu, ale już znika w tłumie. I tak jestem wzorową kobietą w ciąży! Z nerwów o to, że okłamuję Ryan'a z każdą chwilą coraz bardziej wypaliłam chyba z pół paczki papierosów.  Wiem, że to strasznie nieodpowiedzialne. Nie chodzi o to że nie chcę tego dziecka. Nie, chwila...dokładnie o to chodzi. Chcę dziecka ale nie chcę żeby przychodziło na świat. Czy to ma sens? Nie chcę po prostu żeby miało taką matkę, zeby nie miało ojca, żeby żyło w takiej dzielnicy, a co ja mam zrobic ? Niedługo zabraknie nam pieniędzy. I co wtedy ? Będę musiała pracować gdzues na drugim końcu miasta. I z kim wtedy zostawię dziecko? Przecież Zoe musi się uczyć. Zostaje jeszcze Ryan. Ale jestem prawie pewna że nigdy mi tego nie wybaczy i od razu mnie
zostawi. I tego boję się najbardziej. Ponownej utraty kogoś kogo kocham.
- Hej jesteś na ziemi ?- pyta Nikkie pstrykając mi palcami przed twarzą.
- Tak, jestem.
- Okay- dziewczyna wsadza ręce do kieszeni- chodź najpierw do Nory poczekamy na Ryan'a.
Siedzimy przy barze w miejscu które Nikkie nazwała Norą. To by się zgadzało. Ciemno tu jak w dupie.
- Jak się bawią moje laski?- Ryan podchodzi do mnie i całuje mnie w czoło. Przeskakuje na drugą stronę baru i wita sie z barmanem.
- Nie znalazłem u Tim'a nic mocniejszego więc- pokazuje na rzędy alkoholu za sobą- wybierajcie- mowi nachylając się nad blatem.
- Dla mnie to co zawsze- mówi Nikkie a Ryan podaje jej butelkę piwa z lodówki.
- A dla pani co zaserwować- pyta z meksykańskim akcentem.
Uśmiecham się szeroko.
- Ja dzisiaj spasuję mój maczo.
- Eee tam. Whyskie, wódka, piwo czy wino?
- Nie, na prawdę dziękuję. Dzisiaj nie piję.
Ryan mruży oczy.
- Jesteś chora ?- pyta.
- Nie, nie skądże. Na prawdę nie chcę.
Mierzy mnie jeszcze przez chwilę spojrzeniem swoich stalowych oczu.
- Okay. Nie zmuszam- puszcza do mnie oczko i znowu wychodzi.
Patrzę się przed siebie na jakieś mecz puszczony w niewielkim telewizorku. Nigdy nie ograniałam footballu.
Po chwili Nikkie odstawia pustą butelkę na bar.
- Ryan wie ?- pyta również spoglądając w telewizor.
Przełykam ślinę. Graj głupka, Les.
- Wie o czym ?- pytam.
- Powiniem podać do Ashtona- nie wiem o co jej chodzi a po chwili w barze rozlegają się głośne pomruki niezadowolenia- mówiłam.
Uniknęłam tematu ? Jak dla mnie super.
- Nie zgrywaj głupka, Les.
Nerwowo dłubię bransoletkę na nagarstku. Gdy zaczynają mi się trząsc dłonie ściskam je razem na kolanach.
- Nie wie- wyznaję- a jak ty się domyśliłaś?
- " Och mój przystojny maczo dzisiaj nie piję"- powiedziała próbując naśladować moj głos.
Przewracam oczami.
- Czy uważasz mnie z taką wielką pijaczkę, że nie gdy nie piję to znaczy, że jestem w ciąży ?- w nerwach podnoszę głos .
- Nie, nie nie chciałam żebyś tak to odebrała. Ale bardziej skapnęłam się po tym, że w kółko zakrywasz brzuch. Wręcz mamiakalnie.
O matko. Wytrzeszczam na nią szeroko oczy.
- No co ? Mowię jak jest. Szczerze to dziwię się że się jeszcze nie domyślił. Chociaż...nie. Nie dziwię się. Faceci są tępi- śmieje się do mnie. Ja zaraz też zaczynam się śmiać. Chociaż zupełnie nie nie jest mi do śmiechu. Ale czasem człowiek potrzebuje oszukać swoją podświadomość śmiechem.
...................................

4 komentarze:

  1. Jak zawsze świetnie!
    Czekam!

    ~Wika aka ponczek

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudnym cudny i jeszcze raz cudnyy <3. Jejaa, jak ja jestem ciekawa, co dalej się wydarzy :D. Ryan jest taki cudny *_*. Czekam z niecierpliwością :D.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju !!!!!!!!!!!!!!!!
    Niech ona mu powie o tej ciąży !!!!
    Kurde, megaaaaa !!!!!!!
    Pisz dalej !!!!!

    OdpowiedzUsuń